Golf. Zach Johnson wygrał 144. The Open

Dopiero drugi raz w historii legendarne The Open kończyło się w poniedziałek. Wszystko przez pogodę - obfite opady deszczu i silny wiatr nie pozwoliły rozegrać w pełni drugiej rundy w piątek, część graczy kończyła zmagania w sobotę.

Johnson nie wydawał się być faworytem turnieju rozgrywanego w kolebce golfa - na polu w St. Andrews w Szkocji. W pierwszej rundzie Amerykanin zagrał 66 uderzeń, czyli sześć poniżej normy pola (par), ale dwa kolejne dni nie były już tak rewelacyjne. W poniedziałek Johnson przypuścił atak. Znów zagrał 66 uderzeń i po 72 dołkach miał wynik -15, dokładnie taki sam jak Australijczyk Marc Leishman i reprezentujący RPA Louis Oosthuizen. Potrzebna była dogrywka. Trójka graczy ponownie rozegrała dołki numer 1, 2, 17 i 18 - najlepiej spisał się Johnson, który miał wynik -1. O jedno uderzenie pokonał Oosthuizena, był o trzy uderzenia lepszy od Leishmana.

- Nie spodziewałem się tego zwycięstwa, zresztą zobaczcie, w jakiej formie są moi rywale. Tu mógł wygrać każdy - stwierdził Johnson, dla którego to druga wygrana w turnieju wielkoszlemowym. W 2007 roku triumfował w Masters.

Jako pierwszy z gratulacjami dla Johnsona pośpieszył Jordan Spieth. Niespełna 22-letni Teksańczyk uważany był za głównego faworyta turnieju, w końcu on wygrał dwa tegoroczne Wielkie Szelmy - Masters i US Open. Wielu typowało, że powtórzy wyczyn Bena Hogana z 1953 roku, który wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe z rzędu. Tak się jednak nie stało, szansa uciekła dopiero na 17. dołku podczas finałowej rundy, gdy znany ze stalowych nerwów młodzian miał bogeya.

W tym roku przed nami jeszcze tylko jeden turniej Wielkiego Szlema - PGA Championship. Początek zmagań na polu Whistling Straits w stanie Wisconsin 13 sierpnia.