Na czym polega gra w golfa?

O co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi? To pytanie zadał sobie pewnie już każdy z Państwa. Z pozoru sprawa jest prosta - trafić do 18 dołków jak najmniejszą liczbą uderzeń. Niby wszystko jasne, ale co w tym wszystkim jest najważniejsze: sprzęt, technika, koordynacja ruchów, kondycja, finezja, siła, wyobraźnia, koncentracja, psychika...?

Na przykładzie pewnego fenomenu golfowego odpowiem na pytanie, na czym polega gra w golfa. Romuald Centkowski i Marek Orłowski to najlepsza polska para z turnieju AEZ Mistrzostwa Polski Par. Grają dopiero trzeci sezon, a wygrali z takimi parami, jak Meronk/Gradecki, Sikora/Młynarski czy Kaliński/Dąbrowiecki. Wyniki 75 i 70 mówią same za siebie. Na czym polega ich fenomen? Dobry sprzęt, dobry trener? A może godziny spędzone z psychologiem i doświadczenia z innych sportów?

Zacznijmy od tego, jak zaczęła się ich przygoda z golfem. Pierwszym i chyba jedynym kontaktem z trenerem było przygotowanie do zielonej karty pod okiem Kasi Nieciak na polu w Naterkach. Od tego czasu Romek i Marek posługują się własną techniką użytkową i grają po swojemu - łamią wiele ogólnych zasad dotyczących ustawienia, swingu czy płynności zamachu.

Nie ma mowy o lekcjach, czytaniu porad w gazetach golfowych czy poszukiwaniu informacji o tym, jak uderzyć w piłkę. Zadanie jest proste - należy trafić piłką do celu, a jak to wygląda, to inna sprawa. I jeśli komuś się nie podoba takie podejście do tematu, to nie ich problem.

O ile można powiedzieć, że sprzętu mają sporo i testują wiele kijów, to na pewno nie jest to górna półka, jeśli chodzi o jakość, ani super przemyślane dobranie sprzętu. Nie grają super nowymi prototypami, o których jeszcze nikt w Polsce nie słyszał, ani kijami, które same grają.

Podstawowe zasady to driver, po uderzeniu którym piłka leci daleko, irony, dzięki którym w miarę prosto i putter, który wygląda fajnie. Marka i model kompletnie nie grają roli. Wiele kijów, z racji ogromnych emocji, zostaje połamanych, zatem czasami z pełnego kompletu pozostaje tylko kilka ironów.

Jeśli chodzi o trening czy rozgrzewkę, to nie ma co szukać Marka albo Romka na putting czy chipping greenie. Prawdopodobnie zobaczymy ich testujących, "który driver dzisiaj leci najdalej", ewentualnie rozgrzewających woody. Szkoda czasu na rozgrzewkę, gdyż prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero na polu golfowym. A tam zasady są proste - w możliwie krótkim czasie należy rozegrać odpowiednie zakłady na jak największej liczbie dołków.

Zatem wskazana jest codziennie runda z meleksa, co najmniej 27 dołków. Szkoda czasu na chodzenie i podziwianie przyrody, gdyż w tym czasie można być już wiele dołków do przodu. Szacunkowo rozegranie 9 dołków zajmuje im między 45 a 50 minut. I jeszcze jedno - gra musi toczyć się o coś, granie o nic to strata czasu.

Jak wygląda course management? Jeśli przyjrzymy się grze driverem, to zasada jest znowu bardzo prosta - musi być daleko. Nie ma znaczenia, czy piłka jest na fairwayu czy w semi-roughie - liczy się, żeby była możliwie daleko. Iron musi lecieć w miarę prosto i to w zasadzie wszystko na ten temat.

Zróżnicowanie zaczyna się dopiero przy krótkiej grze. Przy 50 metrach do flagi, Marek prawdopodobnie uderzy wedge'a, podczas gdy Romek będzie zastanawiał się - putter czy chipper z divotem. Jeśli Państwo tego nie wiedzieli, to tak, puttować można już z 80 metrów od greenu! I to czasami z zaskakująco dobrym wynikiem.

Puttowanie to kompletna loteria, piłka ma dwa wyjścia:

a) wpaść do dołka,

b) nie wpaść do dołka.

Szkoda też czasu na czytanie linii, dobieranie odpowiedniej siły, wizualizacje, itp. Niestety, piłka nie zawsze wpada, zostanie wtedy "subtelnie napomniana", ale nie ma się co martwić, gdyż kolejny strzał, jaki zostanie oddany, to drive Mocny drive.

Patrząc na to wszystko, ogólnie ciężko doszukać się jakiejś recepty na sukces. Można natomiast wyciągnąć jeden wniosek - golf jest grą i żeby wygrać, trzeba grać. Odejście od klasycznej linii wyszukiwania coraz to nowych informacji na temat swingu, czytania kolejnych porad pro, jak uderzyć prościej, a także zaprzestanie starania się za wszelką cenę upodobnić swój swing do zamachu Tigera Woodsa na pewno przyczyniło się do ich sukcesu.

Golfistów można podzielić na dwie kategorie - tych, którzy mają wrażenie, że wiedzą wszystko o golfie i są dobrymi golfistami, i na tych, którzy faktycznie dobrze grają w golfa. Przychodzi mi do głowy jeden wniosek - lepszy efekt daje rzeczywiste granie w golfa, a nie zawracanie sobie głowy niepotrzebnymi informacjami. Piłką należy trafić w dołek, a nie mówić, co należy zrobić, aby do niego wpadła. Mniej teorii, więcej praktyki. Kropka.

Copyright © Agora SA