Golf. Tygrys wciąż w dołku - kończy rok bez zwycięstwa

Na ostatnim dołku ostatniego turnieju w roku Tiger Woods stracił prowadzenie i po raz pierwszy w karierze nie wygrał w sezonie żadnej imprezy. - Ile jeszcze mamy czekać? - niecierpliwią się sponsorzy.

Woods przegrał w Thousand Oaks w Kalifornii w niezwykłych okolicznościach. Po trzech rundach prowadził z przewagą trzech uderzeń - tak ogromnej zaliczki przed finałową rozgrywką nie stracił jeszcze w żadnym turnieju, odkąd w 1996 r. został zawodowcem. Ale tym razem - na ostatnim, 18. dołku ostatniego występu w roku - dał się w niedzielę doścignąć Graeme'owi McDowellowi z Irlandii Północnej. Remis oznaczał dogrywkę, w której triumfator tegorocznego US Open dobił Woodsa - trafił bezbłędnie z odległości 20 stóp, a Amerykanin fatalnie przestrzelił. - Nie martw się, Tiger, w przyszłym roku będzie lepiej - pocieszał Woodsa Irlandczyk, który otrzymał czek na 1,35 mln dol.

Tygrys ma się jednak czym martwić, bo jeszcze nigdy nie kończył roku bez jednego choć zwycięstwa. Kilka razy był w tym sezonie blisko triumfu, np. na wielkoszlemowym Masters, gdy zajął czwartą lokatę, ale zawsze na końcu byli od niego lepsi. - Na razie to nie kłopot, ale przydałaby się niebawem jakaś wygrana - wypalił niedawno John Riccitiello, szef EA Sports, producenta gier komputerowych i ważnego sponsora Woodsa. Najnowsza wersja "Tiger Woods PGA Tour 11" sprzedaje się nieźle, ale słowa Riccitiello mogą świadczyć o tym, że edycje gry z nr 12 i 13 wcale nie muszą powstać. - Na razie jesteśmy z Tigerem, ale musimy pamiętać, że nasza biznesowa współpraca zakłada, że my robimy najlepszą na świecie grę, a on jest najlepszym na świecie golfistą - stwierdził Riccitiello.

Sęk w tym, że od kilku tygodni Woods najlepszy nie jest już nawet na papierze. W golfowym rankingu wyprzedził go - po raz pierwszy od pięciu lat - Anglik Lee Westwood. Amerykanin spadłby jeszcze niżej, ale ranking, inaczej niż np. w tenisie, obejmuje dwa lata, a więc także niezły dla Woodsa rok 2009.

Być może EA Sports myśli o pójściu w ślady Accenture, Gatorade i AT&T, czyli sponsorów, którzy na dobre rozstali się z Woodsem po wybuchu skandalu obyczajowego, gdy okazało się, że golfista zdradzał żonę z tuzinem kochanek. Terapia w klinice dla uzależnionych od seksu, publiczne przeprosiny i po cichu przeprowadzony rozwód - wszystko to nie zatrzymało spadku popularności. Amerykańskie media wyliczają bezlitośnie, że imperium Tygrysa kurczy się w szybkim tempie - w tym roku w telewizji tylko dwie firmy - Nike i właśnie EA Sports - zdecydowały się na wyemitowanie reklam z jego udziałem. Wartość wszystkich reklam z Woodsem w amerykańskich mediach ledwie przekroczyła 700 tys. dol., rok wcześniej wyniosła - 70 mln dol. Reszta sponsorów chowała bowiem jego wizerunek najgłębiej, jak się dało.

Eksperci przestrzegają więc Woodsa, że jeśli chce się uratować, w 2011 r. musi spełnić jeden warunek - zacząć wreszcie wygrywać.

Kto wygra w Dubaju?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.