Kiedy Berkman zobaczył, że jego wierny pies Sierra pożarł mu bilet, na początku się załamał. A potem poszedł po rozum do głowy. Napoił psa nadtlenkiem wodoru (spokojnie, jest dla tych czworonogów nieszkodliwy), żeby zmusić go do zwrócenia biletów.
W walce z obrzydzeniem zwyciężyła jednak miłość do golfa. Kibic wydobył spośród innych rzeczy, których tu nie wspomnimy resztki biletu i zrobił im zdjęcie. Na szczęście oficjele turnieju w Auguście okazali się być wyrozumiali, albo też są posiadaczami psów i wystawili mu nowe bilety.
Berkman do dziś dziękuje siłom wyższym, że tego feralnego dnia wrócił do domu nieco wcześniej. Po chwili z jego biletu nie zostałoby już bowiem nic. Tak samo jak z jego misji oglądania na żywo najlepszych golfistów świata.