Golf. Cudowne dzieci

To, że jakiś zawodnik w wieku swoich wczesnych nastu lat jak równy z równym rywalizuje z dwa czy trzy razy starszymi zawodowcami, nie znaczy, że wyrośnie z niego nowy Tiger Woods - pisze Michał Kiedrowski.

Gdyby była profesjonalistką, wygrałaby prawie milion złotych za jednym razem. Ale nie była. 15-letnia Lydia Ko z Nowej Zelandii w ubiegłym roku ustanowiła rekord wszech czasów - została najmłodszą w historii zwyciężczynią turnieju w najbardziej cenionym kobiecym cyklu zawodów golfowych - Ladies Professional Golf Association.

Urodzona w Korei Południowej Nowozelandka wygrała w turnieju Canada Open. Dziś wspomina, że nie mogła w to uwierzyć. - Normalnie byłam w szoku, gdy zobaczyłam, czego dokonałam. Wygrać turniej LPGA jako amatorka, to nie zdarza się często.

Przed Ko przytrafiło się to w 1969 r., gdy 29-letnia JoAnne Carner wygrała turniej Burdine's Invitational na Florydzie.

Ko jako amatorka nie mogła dostać głównej nagrody w turnieju. Przeszło jej koło nosa 300 tys. dolarów. - Gdybym dostała te pieniądze, byłabym najbogatszą sporstmenką w całej Nowej Zelandii. O tym, jaka nagroda czekała za zwycięstwo, dowiedziałam się od dziennikarzy. Mogłam mieć ładny domek - mówi ze swadą nastolatka, która jest już mistrzynią świata amatorów w golfie. Planuje oczywiście przejście na zawodowstwo, ale nie wie jeszcze, kiedy nastąpi ten moment. Na pewno nie będzie to wcześniej niż w 2014 r. Według reguł LPGA pełnoprawną członkinią cyklu może zostać tylko kobieta po osiemnastych urodzinach. W wyjątkowych okolicznościach tę granicę obniża się o rok. Ko siedemnaście lat skończy 24 kwietnia 2014 r.

Lydia Ko nie jest jednak najmłodszą golfistką, która wygrała profesjonalne zawody. To miano odebrała jej 14-letnia Brooke Henderson, która zwyciężyła w turnieju mniej prestiżowego cyklu Canadian Women's Tour. Jej - jako amatorce - koło nosa przeszła suma dużo mniejsza - 10 tys. dol.

W zawodowych turniejach panów rekord młodości należy do Japończyka Ryo Ishikawy, który w 2007 r. wygrał zawody cyklu Japan Tour, mając 15 lat i 245 dni. Rok później był już zawodowcem, bo w cyklach męskich przepisy nie są tak restrykcyjne jak u kobiet. W 2009 r. japońskie cudowne dziecko wygrało cały cykl Japan Tour, gromadząc na swoim koncie 183 miliony jenów.

Wyczyn Ishikawy jest mocno zagrożony, bo golfowe pola szturmują w tym roku młodziutcy Chińczycy. W USA furorę zrobił 14-letni Guan Tianlang, który został najmłodszym zawodnikiem, który awansował do finałowych dni turnieju wielkoszlemowego. Wyjaśnienie dla nieznających golfowych przepisów: po dwóch z czterech dni zawodów w stawce zostaje tylko część zawodników - ci, którzy osiągnęli określony wynik.

Swój wynik młody Chińczyk powtórzył kilka dni później, osiągając finał w turnieju Zurich Open, zaliczanym do PGA - najbardziej prestiżowej serii golfowej świata.

Wyczyny Guana ściga jego dwa lata młodszy rodak - Ye Wocheng. Kilka dni temu stał się on bohaterem światowych agencji informacyjnych, bo zadebiutował w China Open, turnieju zaliczanym do European Tour. 12-letni Chińczyk furory w zawodach nie zrobił, ale już samo zakwalifikowanie się do prestiżowych zawodów było sensacją.

Oczywiście to, że jakiś zawodnik w wieku swoich wczesnych nastu lat jak równy z równym rywalizuje z dwa czy trzy razy starszymi zawodowcami, nie znaczy, że wyrośnie z niego nowy Tiger Woods. Wyjątkowo studzący gorące głowy może być przykład Michelle Wie. Uwielbiana przez media nastolatka, która nie tylko świetnie grała w golfa, ale do tego była inteligenta i znała cztery języki, gdy przechodziła na zawodowstwo z samych kontraktów sponsorskich miała zagwarantowane kilka milionów dolarów. W 2004 r., gdy miała 15 lat, okrzyknięto ją najlepszą debiutantką w całym światowym sporcie - gorsi od niej byli Fernando Alonso i LeBron James. Od tamtego czasu wygrała tylko dwa turnieje i z każdym rokiem gra właściwie coraz słabiej. W ubiegłym roku tylko w jednym turnieju była w pierwszej dziesiątce.

Copyright © Agora SA