Golf. Adrian Meronk: Nie czuję, żeby od gwiazd golfa dzieliła mnie przepaść

Ostatniego dnia grałem razem z Dannym Willettem. Miałem w podświadomości, że to przecież jeden z najlepszych graczy na świecie, zwycięzca tegorocznego Masters, ale ja skupiałem się na swojej grze. Graliśmy równo, a gdyby zliczyć wyniki indywidualnie, to chyba go nawet ograłem. To na pewno dodaje mi pewności siebie- mówi Adrian Meronk, który jako pierwszy Polak zagrał w turnieju z cyklu European Tour.

Jeszcze we wrześniu Meronk był ósmym graczem wśród amatorów na świecie. W zeszłym tygodniu przeszedł na zawodowstwo, dużo wcześniej niż planował, ale to była propozycja z puli tych nie do odrzucenia. Polak dostał dziką kartę na turniej Alfred Dunhill Links Championship, jednej z najbardziej prestiżowych imprez w kalendarzu European Tour, czyli pierwszej ligi golfa w Europie, a zarazem na świecie. W dodatku w turnieju z pulą 5 mln dol., na który przyjeżdżają największe gwiazdy tego sportu.

W poniedziałek dowiedziałem się, że mogę zagrać już w czwartek. Zdecydowałem się błyskawicznie. To przecież marzenie każdego golfisty, by zacząć swoją zawodową karierę w tak legendarnym miejscu jak St. Andrews - mówi Meronk.

Polak w klasyfikacji indywidualnej zajął 117. miejsce z wynikiem +3. Zabrakło mu sześciu uderzeń do awansu do rundy finałowej, ale ze świetnie zagrał w turnieju Pro-Am, gdzie rywalizowały zespoły złożone z golfisty-amatora oraz zawodowca. Razem z Johanem Eliaschem, brytyjskim milionerem i szefem firmy Head (producent sprzętu sportowego), zajęli drugie miejsce, ustępując jedynie zwycięzcy tegorocznego Masters Danny'emu Willetowi i jego caddiemy Johnathanowi Smartowi. Polak za drugie miejsce w turnieju drużynowym zarobił 30 tys. dol.

Przed startem był stres, tego nie da się uniknąć. Po pierwszych dołkach się opanowałem, ale nie było to łatwe. Po raz pierwszy grałem na polu, gdzie było aż tylu kibiców. Wiedziałem, że będą, miałem styczność z graniem w takich warunkach i byłem na to przygotowany, ale na pewno nie na taką skalę. Wszystko było dla mnie nowe i wyjątkowe. Starałem się cieszyć z każdej minuty spędzonej na polu - stwierdził Meronk.

Jeśli chodzi o wynik, to nie wszystko było jak należy. Przez jeden słabszy dzień, nie osiągnąłem sukcesu indywidualnie, ale bardzo cieszy mnie to, że po tak złej rundzie byłem w stanie się odbudować i zagrać dobrze. Obym grał teraz tylko takie rundy. Drużynowo zajęliśmy drugie miejsce, co też mnie cieszy. Pokazałem się z jak najlepszej strony - mówi Meronk.

Meronk po raz pierwszy grał w turnieju z gwiazdami golfa. W Szkocji grali m.in. Willett, Martin Kaymer (zwycięzca PGA Championship 2010, US Open 2014 oraz były numer 1 na świecie), Lee Westwood (były nr 1 na świecie, 23 tytuły w European Tour), Padraig Harrington (zwycięzca trzech turniejów wielkoszlemowych) oraz utalentowani gracze młodego pokolenia, czyli Hiszpan Rafael Cabrera-Bello i Thomas Pieters z Belgii.

- Na pewno poziom jest wyższy niż w turniejach, w których grałem do tej pory, ale nie czuję, żeby od tych graczy dzieliła mnie przepaść. Ostatniego dnia grałem razem z Dannym Willettem. Miałem w podświadomości, że to przecież jeden z najlepszych graczy na świecie, zwycięzca tegorocznego Masters, ale ja skupiałem się na swojej grze. Graliśmy równo, a gdyby zliczyć wyniki indywidualnie, to chyba go nawet ograłem. To na pewno dodaje mi pewności siebie - mówi Meronk.

23-latek na początku listopada powalczy w drugiej rundzie Q School, czyli eliminacji do European Tour, w jednym z turniejów w Hiszpanii. Gdzie zagra, dowie się 16 października. Wcześniej będzie przygotowywał się we Wrocławiu głównie na polu Toya Golf & CC. - To że debiut mam już za sobą na pewno pomoże mi psychicznie. Szlak mam przetarty. Teraz muszę się dobrze przygotować. Będę trenował we Wrocławiu, a gdy dowiem się, w którym hiszpańskim turnieju gram, kilka dni wcześniej polecę zaaklimatyzować się i rozegrać kilka rund treningowych już tam - mówi.

Najtrudniejszy dołek golfowy świata? Tu tonie 100 tysięcy piłek rocznie [ZDJĘCIA]

Copyright © Agora SA