Golf. Miasteczko Sandwich

Trudno powiedzieć, czy cesarz Klaudiusz zachwycił się nadzwyczajną ondulacją terenu, gdy wylądował tutaj w 43 r. po Chrystusie. Południe Anglii ma przecież wiele podobnych miejsc. A jednak na kultowym polu w wiosce Sandwich w 1881 r. rozegrano pierwsze British Open poza Szkocją. Dziś już po raz 151. - a 14. właśnie na polu Royal St George's - zacznie się jedyny turniej Wielkiego Szlema poza USA. Tym razem bez Tigera Woodsa.

Ben Curtis zamierzał pojechać z narzeczoną na urlop, gdy absolutnie niespodziewanie zakwalifikował się do The Open w 2003 r. Polecieli więc do Londynu, a stąd pociągiem do Sandwich, którego młody Amerykanin znać nie mógł, bo nigdy wcześniej nie był w Wielkiej Brytanii. Stanął więc na rynku tego śmiesznego miasteczka o jeszcze śmieszniejszej nazwie i po długich poszukiwaniach znalazł pokoik ze śniadaniem. Wielcy golfowego świata mieszkali w apartamentach i rezydencjach przy polu, Tiger wynajął zamek za 30 tys. funtów za noc.

Co gorsza, Ben nie miał nawet caddiego. W klubie kręcili na to nosem, ale w końcu znaleźli starszego pana, który wziął z góry 400 funtów i zarzucił kije na plecy. Był pewien, że ten młokos wróci w piątek do Teksasu, gdy Tiger i spółka zaczną prawdziwą grę o zwycięstwo.

Gdyby zaczekał do niedzieli i odebrał zwyczajowe dla caddiego 3 proc., byłby bogatszy o 40 tys. funtów!

Ale kto to mógł przewidzieć?! W sporcie XXI wieku, gdy armia fizjologów, biomechaników, psychologów i innych szarlatanów bada sportowca przed snem i po przebudzeniu, najważniejszy turniej świata wygrywa facet znikąd. Tak naprawdę znała go tylko narzeczona. I wierzyła w Bena!

Bo pole Royal St George's jest nieprzewidywalne. Zwłaszcza gdy wieje od Kanału Angielskiego.

Amerykanie krzywią się, gdy słyszą o Sandwich. Najbardziej nieodgadniony bounce na świecie. Niby uderzasz na fairway, a piłka odbija się w bok i ląduje w bardzo gęstym roughie, czyli tracisz nerwy, czas na szukanie piłki i w praktyce dwa strzały, nim wygramolisz się z tej pułapki. Poprzednie The Open na tym polu oczywiście miał wygrać Tiger, a nie Ben Curtis, bo od czasu, gdy Woods został zawodowym golfistą, wygrał wszystko, co można, w USA popularniejsza od niego była wtedy tylko coca-cola.

I nagle wszystko się zawaliło. Za sprawą kobiet nadczłowiek przestał trafiać do dołka. I wiele wskazuje na to, że ta dolegliwość szybko mu nie minie.

To nie pierwszy przypadek, gdy kobiety wpłynęły na golfa. Historia damskiej aktywności na polach golfowych jest dużo ciekawsza niż banalna opera mydlana Woodsa i jego płowej żony. "Gentlemen Only, Ladies Forbidden" - tak złośliwie przez stulecia Szkoci rozwijali skrót GOLF. Mimo to Maria, królowa Szkotów, grała kilka dni po pogrzebie swojego drugiego męża lorda Darnleya; pamiętamy ze szkoły, że w tej dziwnej śmierci męża miała swój udział. Ale innym golfistkom nie było tak łatwo.

North Berwick, 9 kwietnia 1893

Droga Pani Martin,

z dużym zainteresowaniem przeczytałem Pani list dotyczący utworzenia Kobiecego Związku Golfa. Niech mi będzie wolno (skoro zaszczyciła mnie Pani prośbą o opinię w tej sprawie) udzielić Pani rady zwyczajowo dawanej przez Pana Puncha - BŁAGAM, NIE! Jakież są powody? No cóż...

Po pierwsze - kobiety nie były i nie są w stanie zorganizować się na tyle, by doprowadzić jakikolwiek plan do zwycięskiego końca. Są niejako zmuszone pokłócić się przy najmniejszej sposobnej okazji, a nawet bez konkretnego powodu; po prostu tak zostały stworzone!

Po drugie - kobiety nigdy nie zdołają przebrnąć bez problemów przez Kobiece Mistrzostwa. Trawę będą skrapiać gorzkie łzy porażki, o ile wcześniej nie uścielą jej peruki zawodniczek.

Po trzecie - organizm i konstrukcja fizyczna kobiety nie pasuje do golfa. Kobiety nigdy nie przebrną przez dwie rundy w ciągu dnia na dużym polu. Ani nawet marzyć nie mogą, by znieść przeciwności aury, takie jak wiatr i słota, spotykane wszak nawet wiosną i latem. Napięcie towarzyszące grze będzie dla ich delikatnej kobiecej natury zbyt silne. W ten sposób PIERWSZE MISTRZOSTWA KOBIET BĘDĄ JEDNOCZEŚNIE OSTATNIMI! Chyba że zarówno ja, jak i inni podzielający moje zdanie mylimy się zasadniczo. Kobiecy Związek Golfa wydaje się jednak niewart zachodu.

Z poważaniem,

Horacy Hutchinson

Pan Horacy był pod koniec XIX wieku wielkim autorytetem szkockiego golfa, ale dzisiaj już wiemy, że mylił się zasadniczo. Nawet mimo kryzysu w USA golf osiągnął poziom 36 mln grających, a prawie połowa to kobiety!

Mężczyźni wracają do Sandwich po ośmiu latach. Cała Europa marzy o tym, że w niedzielę claret jug - ten mityczny dzbanek do wina - jako symbol zwycięstwa podniesie Rory McIlroy. Irlandczyka kocha świat, bo jest wesoły, kudłaty, śmiesznie podskakuje, pochodzi ze skromnej rodziny z małego miasteczka i powoduje, że Europa po latach dominacji Amerykanów podnosi się z kolan. Więc śmiało można by postawić parę funtów na Rory'ego. Gdyby nie ten bounce...

Największa nadzieja polskiego sportu - zobacz kandydatów i zagłosuj!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.