W mijającym tygodniu rozegrał taką m.in. z Michelem Platinim i Mariuszem Czerkawskim w podwarszawskim Rajszewie.
Zbigniew Boniek: Nie kij golfowy a osoba kierująca koniem w wyścigach kłusaków. To jest pasja od wielu lat. Konie są moim hobby od dziecka, golf zaczął się po zakończeniu kariery piłkarskiej. Syn Tomasz grał w golfa, więc poszedłem kilka razy podpatrzeć, jak uderza. Spróbowałem. Wydawało mi się to łatwe. Ale tak nie jest.
Bo to każdego wciągnie! Golf to fantastyczny, wymagający i techniczny sport, ale można powiedzieć, że najbardziej sprawiedliwy.
Walczę z tymi, którzy mówią, że golf to dobry sposób na zdrowy spacer. Zdrowy spacer to sobie można zrobić w Łazienkach, bo na polu golfowym uprawia się sport, nie spacer! Oczywiście golf jest bardziej statyczny od wyścigów konnych, tenisa czy futbolu. Ale jak zawodnik jest skoncentrowany przez cały turniej, ma do przejścia kilkanaście kilometrów, do zaliczenia 18 dołków to po rundzie jest bardziej zmęczony niż po meczu piłkarskim. Czasami ktoś się śmieje, że golf to takie tam chodzenie. A to maszerowanie, koncentracja przez dobrych kilka godzin, przygotowanie do każdego uderzenia, samo uderzenie. To nie jest łatwe przez pięć godzin chodzić będąc non stop skoncentrowanym.
Taki problem nie istnieje, dla każdej z mojej pasji znajdę odpowiedni czas. Jak jest go mało to tenis, jak mam pół dnia wolnego to runda golfa, a weekendy z końmi. Zresztą lubię w wolnym czasie coś robić, bo uważam, że wtedy człowiek lepiej się starzeje. Trzeba mieć hobby, a nie po pracy ślęczeć przed telewizorem. Ja lubię w wolnym czasie w golfa pograć, zagrać w tenisa. Ale to wszystko jest hobby, bo serce zostało przy piłce. Moje życie kręci się wokół piłki, dzięki której tyle w życiu osiągnąłem, wciąż jestem zawodowo z futbolem związany.
Z prezydentem UEFA umawiamy się na golfa raz na 2-3 miesiące, rozgrywamy rundę match play, której wynik kręci się koło remisu, gra rozstrzyga się zazwyczaj na 17. czy 18. dołku. Zresztą nie wypada mówić o wynikach przyjacielskich meczów, ale dodam, że rywalizacja jest straszna.
To jedyny sport, który daje mi oderwanie od zawodowych myśli. Od pierwszego do ostatniego dołka właściwie o niczym poza dobrym uderzeniem nie myślę. Co jest dziwne, bo w tenisie, gdzie tętno jest wyższe, uderzenie jedno za drugim to jednak przez głowę przelatuje mi "zaraz skończę mecz i muszę iść to czy tamto załatwić". W golfa jak już gram to koncentruję się maksymalnie. Co tu gadać, golf jest w ogóle najlepszy.
To najuczciwszy sport na świecie. W golfie nie ma sędziego, nikt nie może Ci przeszkodzić. Jesteś ty, piłka i dołek. Danego dnia masz takie same szanse jak wszyscy inni. Jak jesteś najlepszy to wygrasz. Tyle.
Od 20 lat mam kilka koni, wszystkie to kłusaki startujące w gonitwach. Sam licencję uprawniającą do startów zrobiłem jakieś osiem lat temu, więc czasami zasiadam w sulki (dwukołowy wózek ciągnięty przez konia - przyp. red.), bo przy okazji poważnych zawodów zazwyczaj jeden wyścig jest dla amatorów. To jest przyjemność, ale też dobra adrenalina. Kierowanie koniem nie jest łatwe - trzeba mieć zarówno silne, jak i delikatne ręce. Kłusaki zaprzężone w sulki przypominają mi to lekkoatletykę, bo to jest jak wyścig na bieżni, podczas którego ważna jest szybkość i strategia.
Jestem znawcą kłusaków, czyli typu koni kilku ras specjalizujących się w wyścigach specjalnych dwukołowych wózków zwanych sulkami, w których konie poruszają się wyłącznie szybkim kłusem. Śledzę, co się na tym rynku dzieje, obserwuję linii genealogiczne kłusaków i sam wybieram konie, które kupuję. Najpierw rozpatruję linię hodowlaną, sprawdzam czy matka i ojciec źrebaka są dobrzy. Wybieram około 15-20 potencjalnych nabytków, potem jadę po centrach hodowlanych i sprawdzam, czy to co mi się podoba na papierze takie jest w rzeczywistości, czyli jak ten koń jest zbudowany, czy jest zdrowy. Lubię w weekendy przyjść do swoich koni z marchewką czy cukierkiem miętowym, czy zabrać je na trening. Bo z końmi trzeba umieć obcować, odpowiednio do nich podejść, znać ich język ciała
Wszystko o golfie - na PZGolf.pl ?