Golf. Woods wraca powoli

Wracający po kontuzji pleców Tiger Woods ostatni w rozegranym na Florydzie turnieju Hero World Challenge. Zwyciężył młody talent Jordan Spieth

Tiger Woods ciągle jest największą globalną gwiazdą golfa. Jego powrót do zawodowego grania po kompletnie straconym poprzednim sezonie, głównie przez kontuzję pleców, relacjonowany jest z ogromną dokładnością. Każde zagranie rozbierane jest na czynniki pierwsze, jego swing (golfowy zamach) porównywany jest do tego z lat poprzednich, a wyniki dokładnie analizowane.

Statystycznie Woods zagrał na Florydzie fatalnie. Wynik par po czterech rundach dał mu ostatnie miejsce. On jednak z występu w Hero World Challenge był zadowolony. - To przyjemne uczucie zagrać cały turniej bez bólu i konsultacji z fizjoterapeutą - powiedział. - Moje uderzenia nie są jeszcze regularne, mam problem z dokładnością, bo nieco zmienił się mój zamach. Potrzeba mi wyćwiczenia pewnych ruchów - dodał.

Odpowiedzialny za brak precyzji Woodsa jest Chris Como. To on pracuje nad nowym swingiem niespełna 39-latka. Wszystko po to, by w najważniejszych turniejach sezonu Woods mógł walczyć z czołówką. Rezultatów nikt nie spodziewa się od zaraz. - To długi proces. Po prostu muszę więcej popracować. Mam na to czas - stwierdził Woods.

Na Florydzie zwyciężył rewelacyjny Jordan Spieth, wielka nadzieja amerykańskiego golfa. 21-latek zakończył turniej z wynikiem -26, o 10 lepszym od drugiego Szweda Henrika Stensona i o cztery uderzenia lepszym od dotychczasowego rekordu należącego do Woodsa.

- Wszyscy czekają na kogoś, kto przebije osiągnięcia Woodsa i odmieni golfa. Ale ja mam inny cel. Chcę dogonić Rory'eo McIlroya, golfistę numer jeden na świecie - stwierdził Spieth, który tydzień wcześniej wygrał Australian Open.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.